czwartek, 26 kwietnia 2018

Sztuka Zasypiania (cz.2) - dedykacja snu

Sadhana - 2018.04.26

Sztuka Zasypiania

Część 2 – dedykacja snu

Kto doświadczył „snu” z Bogiem ten nie będzie już chciał niczego innego.



Kolejnym krokiem jest właściwa energia uczuć i dedykacja snu. W samym śnie nie ma już świadomej kontroli umysłu. Należy więc przenieść odpowiedzialność za sen na Boga. Wpierw jednak trzeba obudzić w sobie duchową świadomość Boga. Innymi słowy, po zaśnięciu dusza musi chcieć Boga. To wcale nie jest takie oczywiste jakby się komuś wydawało, że chce Boga. Dusza przychodzi na świat doświadczać a może to robić tylko poprzez umysł, umysł przez zmysły a zmysły przez ciało. Dusza jest więc od narodzin skierowana na umysł. Dusza jest skierowana na doświadczanie umysłem nawet kiedy w umyśle jest wyobrażenie Boga i „chcenie Boga”. Łącznikiem pomiędzy duszą a umysłem (manas) jest rozum, czyli inteligencja buddhi. We śnie rozum jest nieobecny (albo obecny cząstkowo) a dusza nadal chce doświadczać poprzez umysł. Kiedy buddhi jest choćby szczątkowo obudzone, wtedy potrafimy ocenić sny jako niekonsekwentne lub głupie, chaotyczne, powtarzające się, zawstydzające itp, itd. Nie chodzi mi, że ten lub tamten sen jest głupi, czy chaotyczny czy inny, chodzi mi tylko o to, że jesteśmy w stanie go ocenić jeszcze podczas snu. Co więcej, możemy nawet decydować o śnie jaki ma przyjąć kierunek. Myślę, że każdy tak miał. Najczęściej ocena jest możliwa dopiero po przebudzeniu, kiedy rozum jest w pełni aktywny.

Mi jednak nie chodzi o takie sny, bo to tylko powtarzanie życia na jawie, czyli percepcji poprzez umysł w towarzystwie rozumu. We śnie niekontrolowanym rozumem, jest aktywna druga strona duszy – dedykacja, cel, kierująca przyczyna. To też część naszego życia, w którym musimy duchowo się rozwijać. Kiedy się nad nią nie pracuje to we śnie wciąż będzie przejawiać się dążność do doświadczania poprzez umysł i zmysły a to prowadzi do śmietnika podświadomości albo podróży astralnych, które są równie bezwartościowe a dla wielbiciela utratą czystości swej drogi. Nie neguję wszystkich snów, bowiem, jak wspominałem, jest wiele takich które niosą jakieś istotne psychologiczne przesłanie o uwarunkowaniach przeszłości, jak i prorocze o przyszłości.

Jednakże wielbiciel rozkochany w Bogu nie chce niczego innego jak Boga. Wszystko inne to zanieczyszczenie prawdziwej percepcji Boga. Ta druga, nieświadoma rozumem, acz intuicyjna strona duszy, przyczynowa ale aktywna we śnie jest tak samo ważna jak ta świadoma na jawie. Obie razem stanowią całość drogi duszy do Boga: świadomej rozumem percepcji doświadczeń i intuicyjnej przyczyny percepcji doświadczeń. Podobnie jak w czarno-białym znaku Tai Chi. Biały to dzień, rozum, jawa; a czarny to noc, intuicja, przyczyna nieznana świadomości. Dzięki tej praktyce zasypiania kolor czarny zamieniony zostanie w przeźroczysty, kryształowy, mający w sobie unikatowy blask. Nie zasłaniającą tajemnicę czerń, a przeźroczystość przepuszczającą blask „drugiej, duchowej strony”. To prawdziwy test czy uczucia na poziomie duszy zostały naprawdę przebudzone.

4. Bóg jako nauczyciel.

Jeżeli Bogu pod kontrolę ma być przekazany sen, to trzeba przekonać Boga do tego. Bóg obserwuje nasze życie na jawie i raczej nie interweniuje, chyba że wzywamy Go do tego, albo jest to konieczne, ale nie uświadamiamy sobie zagrożenia. Dedykowany Bogu sen jest inny. Role się zamieniają. To śniący nie ma kontroli (i tak jej nie miał) a Bóg ma mieć inicjatywę pełną i całkowitą. Dlatego przed zaśnięciem śpiewam mantrę wielbiącą Boga jako nauczyciela (Guru). Mi ta mantra została podpowiedziana we śnie:

Om
Dżej Guru Dżej
Sai Siakti Ram

Można podstawić w tej mantrze Umiłowane Imię Boga, można „Ram” zamienić na „Amen”. Też na internecie, na YT można znaleźć wiele mantr do Guru. Słowo-okrzyk „Dżej!” znaczy „Chwała!”Np, dla wielbiciela Jezusa mantra może brzmieć:

Om
Dżej! Guru Dżej!
Jezus Chrystus
Amen

Ważne by mantrę śpiewać z miłością. Można to porównać do wwiercania się w głąb serca z każdym obrotem mantry. Studiowaniem uczucia łączącego nas z Bogiem z każdym obrotem mantry. Coraz głębiej, z coraz większym oddaniem, coraz większą ufnością. Jeżeli ktoś ma trudności z dobraniem dla siebie mantry, niech napisze do mnie, pomogę

5. Umiejscowienie Boga w sercu.

Podróż do Boga to nie ileś lat świetlnych do przebycia przez duszę w „górę do gwiazd”. Wszystko znajduje się w sercu. To umysł ma tylko z tym problem, że wszystko co postrzega akurat tak się składa, że znajduje się na zewnątrz osoby. Po całym dniu takiego postrzegania teraz trzeba to odwrócić. Jeśli mantrą jest powtarzanie krótkiej ustalonej sentencji a modlitwą nieustalony jednorazowy monolog do Boga jak rozmowa, to czym nazwać coś pośredniego? Mantro-modlitwa? Nazwijmy to „nawoływaniem”

Co ileś powtórzeń mantry mówię podobne w treści nawoływania:

O Ukochany Boże!
Nieustannie mieszkaj w moim sercu
Napełniaj je miłością, mądrością i oddaniem.

Albo:

O Ukochany Boże!
Nieustannie mieszkaj w moim sercu
i obdarzaj mnie swoją wizją, rozmową i Boskim dotykiem

Tak, „Boskim dotykiem” też i wcale nie jest łatwo to osiągnąć. O wiele łatwiej jest rozmawiać czy otrzymać wizję, ale dla wrażenia subtelnego dotyku musi się subtelne ciało Boga „zmaterializować”. Jak wiele determinacji trzeba posiadać i skoncentrowanej miłości! Jednakże doświadczyłem tego, że dotknąłem lotosowych stóp Mahadewi, także otrzymałem Jej pocałunek. Nie we śnie, ale podczas modlitwy, a innym razem namasmarany. Kiedy się doświadczy to się wie jak jest to cenne i że obok wizji (darszanu) rozmowy (spraszanu) trzeba się modlić o Boski dotyk (sambhaszan). Jak wiele błogosławieństwa takie doświadczenie niesie!

Inne nawoływania to np.

O Ukochany Boże!
Nieustannie mieszkaj w moim sercu
Inspiruj mnie, prowadź i ochraniaj.


O Ukochany Boże!
Nieustannie mieszkaj w moim sercu
i spraw bym nieustannie mieszkał u Twych Lotosowych Stóp.


O Ukochany Boże!
Jakiż los spotka mnie bez Twego prowadzenia?
Dlatego nieustannie mieszkaj w moim sercu
Nigdy go nie opuszczaj!


O Ukochany Boże!
Nieustannie mieszkaj w moim sercu
Tylko wtedy moje życie rozkwitnie i nabierze sensu.


O Ukochany Boże!
Nie przyszedłem by swe życie marnować
Dlatego nieustannie mieszkaj w moim sercu
By me życie podobało się Tobie
To mój jedyny cel!

Po takich i innych wedle uznania żarliwych naowływaniach co kilka powtórzeń mantry rozgrzejemy swoje serce do stopni miliona! Wizja wielbionej formy Boga utrwali się w sercu i będzie nieustnie każdy krok inspirować, prowadzić i ochraniać. Cudowna technika. Granicząca z desperacką argumentacją, ale czemu nie! Bóg niech wie jak ważny jest dla nas. Jak ważny w każdym kroku, oddechu, a nawet uderzeniu serca. A zwłaszcza w tej porze zbliżającego się snu, kiedy samemu straci się kontrolę...

6. Dedykacja Snu


Zakończenie tej medytacji-mantry-nawoływania-modlitwy jest jedna modlitwa, która finalizuje dedykację.

O Ukochany Boże!
Ofiarowuję ten sen Twoim Lotosowym Stopom
Abym zachował Czystość nawet we śnie.

Niech duchem wędruję tylko do Ciebie
I z Tobą spędzał czas snu słuchając Cię
oglądając i napełniając Twoją Miłością, Zabawą i Chwałą.

Pierwsza zwrotka jest najważniejsza, drugą można dostosować jak w „sercu śpiewa”. Podobnie z nawoływaniami. Na początek trzeba się nauczyć tej formy wyrażania uczuć, ale potem ma to być „Mowa Premy”, czyli modlitwa której jedynie ramy są w umyśle, ale treść jest niekontrolowana. He he, dla mnie jest „kontrolowana” jedynie uczuciem. Umysł jest tylko świadkiem słów płynących spontanicznie wprost z serca. Słowa z serca do serca. Umysł jedynie przyprowadził ciało przed ołtarzyk. O umyśle, jakże wiele radości będziesz czerpać z bycia świadkiem „Mowy Premy”. Takiego serca Bóg nie będzie chciał opuścić. Jakże wiele pięknych doświadczeń Formy Boga w sercu te nawoływania i mantra mi przyniosły. To jedyny powód dla którego dzielę się tą sadhaną.

Swami P. SaiSiwa