piątek, 22 marca 2013

O medytacji (cz. 4) - Wszytko się składa na medytację

Medytacja - 2013.03.22

O medytacji (część 4)

Wszytko się składa na medytację


Zanim zamkniemy drzwi pokoju Dharmy (pokoju do medytacji) za sobą i zajmiemy się samą techniką medytacji, to nigdy nie dość podkreślać i powtarzać aż do znudzenia, że całe życie składa się na to, aby móc prowadzić doskonałą medytację. I to w każdym swym najdrobniejszym aspekcie. Medytacja to finalny wysiłek, a wszystko co praktykujemy służy doskonaleniu samej medytacji. Medytacja ma wiele etapów a te etapy można przejść, jeśli osiągnie się wiele różnych doskonałości. Te doskonałości wciąż muszą być praktykowane, aby oczyszczać i transformować umysł i serce. To praktykowanie cnót charakteru, wyrzeczenia, i coraz bardziej zaawansowanej subtelniejszej wiedzy duchowej (dżniany): od widżniany, dharmadżniany, przez sudżnianę, premadżnianę do Pradżniany i Anubhawadżniany i dalej aż do Sarwadżniany (by tylko wymienić najważniejsze stopnie wiedzy).

Te doskonałości praktykuje się poprzez różne ćwiczenia i poprzez samo życie oraz styl i sposób prowadzenia swego życia aż nawet do sposobu chodzenia, jedzenia a nawet oddychania i patrzenia w każdej chwili. Medytacja scala je wszystkie i pozwala iść dalej, wyżej. Medytacja jest finalną drogą do Boga, a na tej drodze wszystkie rozwinięte doskonałości muszą być użyte. Kiedy czegoś brakuje, wtedy rozwój w medytacji też się zatrzymuje aż nie rozwikłamy problemów w życiu, lub nie ugruntujemy się w cnocie. To ma ogromne znaczenie.

Można to zawrzeć w formule:

Karma Joga → Bhakti Joga → Dżniana Joga → Dhjana Joga → Nirawana.

W dalszej części chcę podać tylko parę praktycznych przykładów na poparcie powyższego twierdzenia.

Doceniająca mądrość

Człowiek mądry wszędzie dostrzega przesłanie mądrości dla siebie, od traktatów i sutr, po płacz dziecka, opryskanie wodą z przydrożnej kałuży, czy spadnie liścia jesienią. Rzetelny uczeń ma za nauczyciela każdą istotę, od insekta, wrogów i przyjaciół, po Buddę. Prawdziwe współczucie w sercu i wdzięczność za lekcje mądrości życia, wyzwala z iluzji wszystkie czujące istoty, od minerału po Brahmę. Już same te trzy głębokie doceniające mądrości pozwalają łatwo osiągnąć Złote Ciało jogina. Tak też było i w moim przypadku. Generalnie wszystko co tu piszę jest moim własnym doświadczeniem, a Złote Ciało jogina było mym pierwszym otwierającym mistycznym doświadczeniem. Było to kiedy miałem ok 35 lat, czyli po 15 latach niestety dość nieregularnej praktyki medytacji.

Umysł prawdy

Medytacja służy poznaniu ostatecznej Prawdy. Jak jednak może umysł na to pozwolić, kiedy na co dzień w życiu posługuje się kłamstwem? Nie ma się dwóch umysłów tylko jeden. Te same właściwości umysłu, które funkcjonują w życiu, również funkcjonują w medytacji. Dlatego koniecznie trzeba wytrwale praktykować prawdę w życiu codziennym. Stopień tej wytrwałości odzwierciedli wytrwałość w medytacji.

Cierpliwość i sumienność

Każda okazja wykazania się cierpliwością, bez nawet cienia obwiniania kogokolwiek jest bezcenna. Tylko cierpliwy umysł wykonuje sadhanę dokładnie i sumiennie. Mówi się, że aby osiągnąć Oświecenie, nie można mieć żadnych pragnień, nawet pragnienia Oświecenia. To prawda i tu właśnie jest miejsce na cierpliwe i sumienne praktykowanie Drogi bez oczekiwań, ale zgodnie ze sztuką. Kiedy podejmie się postanowienie Drogi, to początkowe pragnienie już nie jest potrzebne, jeżeli mamy umysł cierpliwości i sumienności.

Spokój w każdej sytuacji

Spokojne i obojętne znoszenie sytuacji konfliktowych, napiętych, czy wręcz obraźliwych ataków i prowokacji daje nieporuszony spokój w medytacji. Podczas oczyszczania umysłu wiele wychodzi z podświadomości, wiele jest sztuczek ego na przetrwanie. Ego potrafi skutecznie sabotować postęp. Oznacza to że wewnętrznie trzeba będzie się skonfrontować z tym wszystkim i ta umiejętność nie wciągania się w sytuacje wspomnień i wizji będzie nieoceniona. Np. mogą się pojawiać głębokie żale do bliskiej osoby i wytrącać za każdym razem z medytacji. Jeżeli ulegnie się prowokacji ego, np. bolesnych wspomnień, to zamiast oczyszczenia, to dane wydarzenie zapisze się w podświadomości jeszcze mocniej.

Bezwarunkowe wybaczanie

Czy istnieją bardziej przykre sytuacje, jak fałszywe pomówienia, przynoszące wstyd. Wybaczanie zanim nawet sprawę się wyjaśni. Praktykuj wybaczanie tak całkowite, że rodzące obojętność do tego czy to się wyjaśni czy nie. To odcina więzy z toksycznym światem. Odkrywasz, że już idziesz własną drogą. To pozwala na wewnętrzną niezależność i nonkonformizm. Oczywiście sprawę można wyjaśnić, ale bez poczucia odzyskiwania czegokolwiek.

Niezwracanie uwagi na pochwały

Drugim biegunem jest trudniejsza sztuka niezwracania uwagi na pochwały. To też uwalnia do własnej Drogi życia. Nie będzie jak ciebie zaczepić i zakuć w stereotypy życia. Ludzie boją się inności więc atakują, sabotują, obmawiają. Jest też ważna korzyść w medytacji z nieulegania pochwałom. Pojawiające się cudowne wizje świata czittakaszy, subtelnego umysłu, z reguły, poza informacją budują ego z niezliczonych „pochwał” i „nagród”. Często te wizje są prowokowane z podświadomej tęsknoty za pochwałą, lub przynajmniej bycia zauważonym. Trzeba wyrobić sobie niewzruszoną obojętność na nie. Dopiero czidakasza jest rzeczywista, która wiąże się z sercem, ale i tam ta cecha jest konieczna.

Pokora

Pokora ma wiele aspektów, tych prawdziwych jak i fałszywych. Niemniej należy przyjąć postawę, że jeżeli ktoś wytyka nam błędy, to zawsze ma co najmniej w połowie rację. To pozwala na refleksję i gruntowne przekopanie swego wnętrza. Nieraz wielokrotne. To czasem zajmuje lata. Nie jest łatwe praktykowanie tego w życiu, bo wiele ataków jest powodowanych przez ego innych i ich fałszywe postrzeganie, ale kiedy masz już tak prześwietlone swe wnętrze pod kątem jakiegoś typu zarzutów, że jesteś absolutnie pewny swej prawdy, to te zarzuty już się nie pojawią. To nie racja innych ma tu znaczenie, bo zawsze część racji w zarzutach jest, ale to czy cię to porusza. Nieraz znajdziesz błędy w sobie w miejscach innych niż wskazywane, ale będące powodem owych zarzutów. Taka pokora w medytacji to niezwykle cenna umiejętność. Wiele przeszkód w medytacji jest wskazywaniem na nasze błędy, wizjach bywa podobnie. Czujność i nie unikanie takich wskazówek, ale ich dociekanie to rozwój.

Utrata, zguba.

Przyjmuj utratę czegokolwiek z niewzruszonym spokojem. Każda utrata to okazja do praktykowania tego. Nie chodzi by nie podejmować niezbędnych kroków, ale o to by panować nad swoją relacją ze światem.

Pragnienia i powaby

To samo dotyczy kontrolowania swojej reakcji na wszelkie powaby świata. Racjonalizuj pragnienia. Każde złapanie się w pragnienie jest sygnałem, by się od niego odwrócić i praktykować poskramianie go. Pragnienia powinny zostać ograniczone i zracjonalizowane do tylko istotnych potrzeb. Reszta to tylko trwonienie energii. Kontrola swej reakcji umysłu na powaby, a nawet niereagowanie jest absolutnie konieczną cechą w medytacji, kiedy pojawiają się wizje pełne takich wrażeń. Można się zgubić w światach czittakaszy na dziesiątki żywotów. Trzeba się nauczyć cenić wartości poprzez serce, to ono ma prowadzić, a w tym pomaga rozwijanie szlachetności w życiu.

Wyrzeczenie i ascetyzm

Wyrzeczenie nie jest lubiane przez asury, których pośród ludzi dziś jest pełno. Więcej niż samych ludzi. Dlatego ludzie o naturze asury wymyślili sobie „Oświecenie” w którym nie ma wyrzeczenia jako pojęcia i nawet tego czegoś nauczają jeżdżąc po świecie ogłaszając się Mistrzami. Rozwijaj wyrzeczenie w intencji szlachetnych działań zawsze kiedy tylko możesz. Czyń jednak to zawsze z serca, z uczuciem miłości, współczucia oraz bezinteresowności. Czyń to na miarę swoich możliwości, a nade wszystko bez oczekiwań. Na końcu drogi będziesz musiał się wyrzec nawet siebie nie oczekują za tę najwyższą ofiarę absolutnie nic jak tylko odkrycie Prawdy Ostatecznej. Dlatego rozwijaj ducha wyrzeczenia i ascetyzmu. Żyj jakby niewiele życia zostało, co oznacza, rób to co naprawdę ważne i to co służy twemu wyzwoleniu.

Niekrzywdzenie i Dharma

Praktykowanie szczodrości, wartości ludzkich a przede wszystkim niekrzywdzenia rozładowuje karmę. Nie da się posunąć w medytacji jeżeli ma się zbyt duży ładunek karmy. Trzeba wtedy skupić się na bezinteresownej służbie dla rodziny, społeczeństwa, sanghi, Mistrza. W skrajnych przypadkach ładunek podświadomości jest tak wielki, że konieczny jest terapeuta a nie rozwój duchowy poprzez medytację. Tu jest ważna rola terapeutów różnej maści w zależności co tak naprawdę jest potrzebne.

Dotrzymywanie słowa

Medytacja jest dla ludzi mocnych i zdecydowanych. Jeżeli brakuje tej mocy, to medytacja niepostrzeżenie rozpłynie się w nijakości.  Okazją do praktykowania tej mocy jest samo życie poprzez dotrzymywanie danego słowa za wszelką cenę. Wykonywanie sumienne swej pracy i obowiązków względem rodziny, w pracy, wobec sanghi, itd. Każdy wyłom w niedotrzymaniu słowa powinien być na celowniku twego dociekania. Niemal jak groźny wypadek, czyli nigdy nie puszczaj sobie tego płazem. To ogromnie rozwija świadomość życia i nadaje życiu moc. Każda zmiana postanowienia to zawrócenie energii przeciw sobie. To twój umysł kontra twój umysł, czyli podważanie samego siebie. To bardzo osłabia moc umysłu a takie coś jest niegodne prawdziwego jogina. To gwarantowany upadek. Ciekawe, że „oświecenie” w wersji asurów głosi coś całkiem przeciwnego jako zdobycz „wolności”.

Ćwiczenia fizyczne

Wykonuj ćwiczenia fizyczne i praniczne dla wzmocnienia ciała i energii. Dla przywrócenia harmonii w przepływie energii. Ćwiczenia przynoszą ogromny pożytek dla stabilności siedzenia, wytrwałości i wytrzymałości w długich sesjach.

To tylko niektóre z aspektów rozwoju powiązane z życiem a służące doskonaleniu medytacji. Jest ich znacznie więcej, całe życie, i na tym polega mądrość by je dostrzegać i doskonalić. W następnych częściach skupię się na technice medytacji a sprawy powiązane będę przywoływał przy okazji.
Swami P. SaiSiwa

czwartek, 21 marca 2013

O medytacji (cz. 3) - Pierwsze kroki

Medytacja - 2013.03.21

O medytacji (część 3)

Pierwsze kroki

1. Zrozumienie wagi medytacji

Pierwszym i najważniejszym krokiem to jest głębokie uzmysłowienie sobie jak ważna jest medytacja na duchowej drodze rozwoju. Pomijam już kwestię samej chęci duchowego rozwoju. To sam start, ale i w tym starcie medytacja, a raczej siedzenie, wykonywane dla relaksacji, może ukazać człowiekowi, że istnieje głębszy, doskonalszy wymiar istnienia, niż doczesność, to znaczy świat zmysłów i pogoni za ich zaspakajaniem. Medytacja może wyrwać z doczesności i uczynić ten start, i dalej poprowadzić przez wszystkie fazy rozwoju duchowego. Dlaczego tak się dzieje? Ten aspekt medytacji porównuję do peryskopu w łodzi podwodnej. Peryskop pozwala na spojrzenie z wyższego punktu widzenia, znad powierzchni wody, kiedy łódź jest wciąż pod wodą. To samo jest przy medytacji, kiedy uważność medytującego jest skoncentrowana i skierowana do wewnątrz bez zewnętrznych codziennych zakłóceń. W ten sposób można jakby za pomocą peryskopu ujrzeć wszystko z nieco wyższego punktu świadomości, niż na co dzień faktycznie się przejawia. Kiedy ujrzy się, że wyższy stan świadomości jest o wiele bardziej spełniający, to pojawia się chęć życia na co dzień w tym stanie świadomości. I tu jest tak ważna praca zewnętrzna nad przejawianiem się w życiu. Innymi słowy, teraz cała „łódź” naszego umysłu w swym codziennym przejawianiu ma się bardziej wynurzyć, a dzięki temu „peryskop” medytacji będzie sięgał jeszcze wyżej.

2. Determinacja do pracy nad sobą

Drugi krok to rozwinięcie silnej determinacji do wyzwolenia się z pełnej cierpienia iluzji doczesności, zwanej samsarą. Trzeba się krytycznie przyjrzeć zmienności życia, jego falowaniu od przyjemności do cierpienia, od spełnienia do zawodów i rozczarowań, od bogactwa do nędzy – to wszystko nieustannie faluje w tym nieskończonym cyklu narodzin i śmierci. Cenne są wszelkie rozważania po to tylko by naprawdę chcieć się wyzwolić z przymusowego krążenia w niezliczonych żywotach pełnych bólu i cierpienia. Tę silną determinację łączę ze współczuciem dla innych, czyli ścieżką bodhisattwy, to znaczy aby po wyzwoleniu z samsary wspierać innych do wyzwolenia. To bardzo wzmacnia własny rozwój, bo rozwija się bezinteresowność, poświęcenie i wiele innych cnót, a zarazem niweluje negatywną karmę a rozwija dobrą. Z drugiej strony, w stanie Oświecenia i tak ujrzysz jasno, że wszystkie czujące istoty to ty sam, tylko w innych przebraniach.

3. Docenienie wiedzy o medytacji

Trzecim krokiem będzie docenienie wiedzy, która towarzyszy medytacji. Bez tej wiedzy można przebywać na jakimś poziomie świadomości w uśpieniu. Tylko na najwyższych poziomach świadomości nie da się spać, ale na wielu niższych poziomach można bardzo przyjemnie sobie spać i oczywiście się zrelaksować. Z kolei na najwyższych poziomach świadomości pojawiają się Spełnienia, które zatrzymują rozwój i trudno sobie z tym poradzić, ponieważ jest się spełnionym w błogości, Anandzie. To są stany nieuniknione, ale posiadanie dalszej wiedzy pozwala pielęgnować głęboką inspirację, która kiedyś, we właściwym czasie rozkwitnie. Poziomów spełnienia nie da się przyśpieszyć, ale można w nich dojrzewać do dalszej drogi. Niemniej, każdy z poziomów Spełnienia wydaje się niczym Oświecenie, i mylenie tego jest obecnie bardzo częste u różnej maści nauczycieli medytacji.

4. Docenienie Mistrza medytacji

Docenienie wiedzy to zarazem docenienie Mistrza. To czwarty element pierwszych kroków. Tego nie da się rozdzielić od siebie. „Peryskop”, czyli osobisty wgląd medytacji na tylko pewien ograniczony zasięg, a umysł będzie chciał ten wgląd przywłaszczyć sobie na różne sposoby. Mistrz to ktoś, kto patrzy z punktu Oświecenia i zdecydowanie „przycina” fałszywe kierunki ucznia. Mistrz nie dokona rozwoju za ucznia, nie odkryje za niego Ostatecznej Prawdy, ale jest w stanie inspirować z jednej strony a ucinać wszelkie błądzenie z drugiej. Bywa to czasem bolesne, ale może oszczędzić wielu lat a nawet żywotów błądzenia po manowcach ego. Po drugie Mistrz może skorygować błędy w technice i rozumieniu duchowej wiedzy. Tak więc Mistrza można raczej porównać do ogrodnika, który dostarcza kompostu do wzrostu (inspiracja, wiedza, technika) i środka chwastobójczego (pouczenia, wskazówki, indywidualne rozmowy), ale kwiat i tak sam musi wzrastać, aż w końcu też sam własnymi barwami rozkwita.

Wielu dziś uważa, że im Mistrz duchowy nie jest potrzebny, ponieważ każdy sam musi się wyzwolić. Oczywiście, że każdy sam musi się wyzwolić, ale nie zmienia to faktu, że każda edukacja, by była skuteczna i szybka wymaga kompetentnego nauczyciela. Nauka duchowa jest najtrudniejszą dziedziną ze wszystkich, bo zajmuje wszystkie żywoty a nie tylko kilka lat lub żyć, jak to ma się z doczesną edukacją. Niedocenienie Mistrza można porównać do próby nauki tańca siedząc w fotelu, mając książkę przed oczyma, gdzie pokazane są kroki, opis, oraz zapisane nuty. Sam kiedyś uczyłem się tańca w klubie tanecznym, potem uczyłem tańca na kursach. Jeżeli ktoś nie pokaże kroków, zasady ruchu, ich płynności, rytmiki i nie zagra na pianinie, to efekt czytania będzie żaden. Jedynie strata czasu i wyrobienie sobie fałszywych, często blokujących opinii o tym na wiele żywotów.

Oczywiście są wyjątki. To jest kiedy przez wiele żywotów rozwijało się medytację i wiele z drogi medytacji jest tylko kwestią przypomnienia. Wtedy wystarczy opis aby wzbudzić intuicyjną wiedzę i odnosi się wrażenie, że medytacja jest łatwa i szybko się pogłębia. To dobry znak. Jednak kiedy dochodzi się do miejsca, w którym się zatrzymało w poprzednim życiu, praca staje się trudna i bez kierunku. To znak, że czas na odszukanie Mistrza. Często jest to ten sam co z poprzednich żywotów. To się poczuje, tak działa karma pozytywnego związku z Mistrzem.

Ten artykuł piszę właśnie dla takich zaawansowanych dusz, aby sami mogli skorzystać jak najwięcej. Albo mogli przebudzić się do medytacji znanej z poprzednich żywotów, jeśli do tej pory jej nie rozpoczęli. Też dla tych co ich zapał osłabł, by dać im nowy impuls. Gdyby tak nie było, to moje pisanie nie miało by żadnego sensu. Z kolei ci, co się nie zetknęli się z medytacją w ogóle w żadnym z żywotów trudno jest zachęcić i raczej się to dzieje „przypadkowo”. Czyli w stanie silnego cierpienia mając za kogoś bliskiego, kto jest joginem, lub „ukrytym” joginem. Taki jogin widząc receptywny stan cierpiącego ma szansę wprowadzić nieszczęśnika na drogę medytacji.

5. Uczestnictwo w satsangach

Piąty, ostatni element to uczestniczenie w satsangach, czyli spotkaniach duchowych w grupie ludzi o podobnych aspiracjach, którzy skupieni są wokół wybranego Mistrza. Ma to ogromne znaczenie w podtrzymywaniu inspiracji duchowej, która często jest pod prąd otoczeniu a nawet rodzinie. Z jednej strony, by nie dać się zniszczyć przez ich wszelkiego rodzaju podchody, okpiwanie, a nieraz pogardę i groźby. Z drugiej strony by czerpać inspirację od duchowej grupy, sanghi, do własnej praktyki. Widząc jak inni sobie radzą z problemami na drodze duchowej, lub z problemem godzenia życia doczesnego z duchowym rozwojem jest niezwykle inspirujące i szybko wzrasta zrozumienie wielu spraw. Wtedy sadhana (praktyka duchowa) i dżniana (mądrość) szybko się umacniają i ugruntowują.

Dla podsumowania pięć pierwszych kroków:

1. Zrozumienie wagi medytacji dla rozwoju duchowego i wyzwolenia się.
2. Wzbudzenie w sobie silnej determinacji, dla pokonania wszelkich przeciwności.
3. Docenienie roli wiedzy duchowej na drodze medytacji. To nie tylko siedzenie.
4. Zrozumienie roli Mistrza duchowego i odnalezienie właściwego dla siebie.
5. Uczestniczenie w satsangach i w życiu całej sanghi.

Trzy ostatnie punkty to tzw. „Trzy Klejnoty”, czyli Buddha (Mistrz), Dharma (jego nauka), Sangha (społeczność uczniów).
Swami P. SaiSiwa

wtorek, 19 marca 2013

O medytacji (cz. 2) - Odnalezienie Mistrza

Medytacja - 2013.03.19

O medytacji (część 2)

Odnalezienie Mistrza

Jest jeszcze jeden powód, dla którego medytacja jest tak powierzchowna w świecie zachodu pomimo swej popularności. Tym powodem jest fakt, że dzisiejsze umysły są tak słabe i pomieszane, że tylko tak niewiele są wstanie zrobić, a więc i zgłębić. Inaczej mówiąc, dzisiejsze umysły potrzebują uzdrowienia na bardzo podstawowym poziomie i myślenie o bardziej zaawansowanej medytacji jest dla nich jeszcze nie na miejscu.

Najpierw trzeba przyswoić pierwsze kroki i to jest fakt. Bez tego nie ma co nawet marzyć o następnych. Pojawia się jednak niebezpieczeństwo poważnych nieporozumień co do medytacji, z którym nie raz się spotkałem czy to rozmawiając z innymi o medytacji czy czytając. Otóż brak gotowości na głębszą wiedzę powoduje, że jest ona zapominana, że ginie ona w mrokach przeszłości i braku przekazu, gdyż nie ma komu jej przekazywać. To z kolei sprawia, że wydaje się, że nie ma czego przekazać, to znaczy iż nie ma żadnej dalszej wiedzy, że obecne płytkie rozumienie medytacji jest wszystkim czym medytacja niby jest. Takie myślenie to już poważny błąd a nawet nadużycie. Mistrzowie i Awatarowie przychodzą na Ziemię by tę wiedzę przypominać i zachęcać do dalszego wysiłku na tej drodze.

Nie da się samemu wymyślić czym jest medytacja na podstawie nawet najlepszych opisów. Tylko żywy kontakt z Oświeconym Mistrzem, czy Awatarem daje możliwość poprawiania swej techniki aż do doskonałości i uchronienia się od błędów czy utknięcia w jakimś zaułku. Jak mówiłem jest to obszar nieznany kiedy wychodzi się poza zakres pierwszych kroków. Pierwsze kroki są proste i zrozumiałe, ponieważ z samej zasady „pierwszych kroków” zaczynają się one w świecie doczesności, który dobrze znamy. Trudniej jest z następnymi, ponieważ dotyczą świata ledwie poznanego a potem, jeszcze dalsze kroki ukazują świat już zupełnie nieznany. Stąd przewodnik duchowy, który tę drogę dobrze zna jest wprost nieoceniony. Samym swym doświadczeniem widzi on znacznie więcej. Mistrz, a szczególnie Awatar przychodząc na Ziemię tylko sobie przypomina medytację a nie uczy się jej, nawet gdyby miał fizycznego nauczyciela.

W moim przypadku, wiele lat temu uczyłem się medytacji ZEN jako buddysta, potem poznałem z książek nieco medytacji kundalini. To co mogę powiedzieć teraz o tym, to ta wiedza była dosłownie niczym! Tak naprawdę tylko Sai Baba przez swoje pisma (Dhjana Wahini, polecam) dał mi prawdziwe wyjaśnienie procesu i sensu medytacji, ale też tylko jej pierwszych kroków i ogólną zasadę całości procesu. Resztę musiałem odkrywać sam. Na szczęście Sai jest moim wewnętrznym mistrzem, nie tylko zewnętrznym, poprzez książki. Wewnątrz Bóg prowadzi indywidualnie. To jest wspaniałe, jednak na zewnątrz wciąż pozostaje wrażenie, że medytacja to płytka praktyka mająca na celu uspokojenie i zrelaksowanie umysłu. Wielu wtedy sobie myśli: „skoro to uspokojenie i zrelaksowanie umysłu, to ja potrafię się uspokoić i zrelaksować, i mam na to przyjemniejsze sposoby”. Jest to odwrócenie roli medytacji, bowiem zrelaksowanie umysłu to jedynie element konieczny do rozpoczęcia medytacji właściwej, a nie jej cel. To tak jakby pierwszoklasista stwierdził, że celem edukacji jest nauka alfabetu, a skoro go mama już nauczyła, to on już nie musi w ogóle uczęszczać do szkoły.

Mamy dziś tak wielu „mistrzów” medytacji z dyplomami (!), którzy postąpili jak owy pierwszoklasista. W istocie nie wiedzą nic o głębszym procesie i wiedzy o Jaźni. Nie rozwinęli mądrości a robią kursy i każą sobie za to płacić. To zwykłe oszustwo! Nawet nie osiągnęli Oświecenia, to w takim razie czego właściwie oni uczą! W takiej sytuacji, aby uniknąć oszukiwania innych powinni oni właściwie nazwać to co robią. Siebie nazwać terapeutami a nie Mistrzami medytacji, zaś kurs nazwać nauką siedzącej relaksacji. Wtedy wiadomo o co chodzi i staje się to uczciwe. Medytacja to nie jest siedzenie ze skrzyżowanymi nogami i dla uspokojenia myśli patrzenie w jeden punkt. To tylko forma zewnętrzna, nic poza tym. Te formy dotyczą tylko ciała i psychiki i nic więcej. To samiuteńki początek. Oto dlaczego tak ważne jest odszukać dla siebie prawdziwie kompetentnego nauczyciela, Oświeconego Mistrza medytacji a potem się Go mocno trzymać, gdyż przeprowadzi on przez wszelkie zawieruchy, które sprawi ci twój własny umysł i emocje.

Tak naprawdę dusza uwielbia medytować o Bogu i wtedy przebywa w najwyższej duchowej błogości, anandzie. Medytowanie o Bogu dla duszy jest niczym pokarm dla ciała. Dusza odsunie wszelkie przyjemności ciała i umysłu tylko dla medytowaniu o Bogu i tak by mogła spędzić wieczność w bezruchu i nie nudząc się przy tym ani sekundy. Tak wielka jest to rozkosz. To dotyczy każdej duszy bez wyjątku. To osiągnięcie piątego ciała subtelnego anadamajakosza. Wtedy umysł dostaje swój udział w tej boskiej rozkoszy i nazywa się to samadhi. Ciało również dostaje swój udział w błogości, dostaje go od umysłu. A mimo to nie jest to koniec drogi medytacji. Jeżeli więc wciąż unikasz medytacji, albo do niej się zmuszasz, to wyobraź teraz sobie jak daleko jesteś od kontaktu z własną duszą, to znaczy z własną wyższą świadomością. Jak bardzo zaś jesteś uwikłany w iluzję zmysłów, świadomość ciała oraz pragnień umysłu. Nawet ta wielka błogość duszy nie jest końcem drogi medytacji, czeka jeszcze przecież ostateczne Oświecenie, coś czego nie w sposób opisać...
Swami P. SaiSiwa

poniedziałek, 18 marca 2013

O medytacji (cz. 1) - Wstęp

Medytacja - 2013.03.18

O medytacji (część 1)

Wstęp


W dzisiejszym świecie nauka o prawdziwej medytacji niemalże znikła. To co się czyta na temat różnych medytacji jest niepoważne, albo przynajmniej powierzchowne, albo nie dotyczy medytacji w ogóle. Oczywiście to cecha naszej kultury Zachodu (a nie Wschodu), że wszystko jest wypatrzone i spłycone przez asurystyczne umysły (myślenie bez odczuwania sercem), które ledwie po powierzchownym spróbowaniu natychmiast czują się ekspertami w temacie.

Z całą pewnością istnieją gdzieś szkoły medytacji, które posiadają pełną wiedzę o tej praktyce. Myślę, że niedostępność pełnej wiedzy o medytacji wynika z tego, że tak naprawdę niewielu osiąga tę wiedzę własną praktyką. Praktyka medytacji, cały jej proces wymaga długiej pracy nad sobą przez wiele żywotów. W Satja Judze, gdzie ludzie żyli nawet do 10 tys. lat, ten proces mógł być poznany w jednym życiu, pod warunkiem, że całkowicie się temu poświęciło. Dlatego w Satja Judze medytacja była najlepszą drogą do samorealizacji. Teraz możliwe jest jedynie zrobienie kilku kroków na jedno życie. Jednakże nie podejmowanie praktyki medytacji tylko dlatego, że jest to trudne, jest nieodpowiedzialne. Każdy krok w medytację jest cenny i procentuje w tym i w następnym życiu.

Medytacja jest ostatecznym krokiem wstąpienia w Oświecenie i w Nirwanę. Wynika z prostej zasady ostatecznej nieporuszoności Prawdziwej Natury Świadomości, a tym właśnie jest medytacja. Nie jest tym duchowa wiedza, ani bezinteresowna służba, ani bhakti (oddanie), ani modlitwa, czy nawet najbardziej wyszukane przejawianie świętości. To wszystko są ważne etapy, ale ostatecznie pozostanie ostateczne zdmuchnięcie wszelkiej świadomości umysłu by stać się Ostateczną Czystością i Nieporuszonością. Jest to powód by od samego początku rozwijać w sobie medytację, pomimo że wciąż są do wykonanie kroki pośrednie na rozwijanie wiedzy, bezinteresowności, bhakti, itp, itd.

Niezależnie od wielkiego celu medytacji, czyli Oświecenia i Nirwany, to medytacja jest niezwykle pomocna na wszelkich etapach drogi duchowej. Faktycznie prawidłowa medytacja daje wiele ważnych rezultatów „po drodze”, które wspierają cały proces rozwoju duchowego. Do nich należy zaliczyć jako podstawowych: uspokojenie, relaks, rewitalizacja umysłu i ciała, rozjaśnienie intelektu a zatem i sprawności intelektualnej, zmniejszenie agresji a wzrost pozytywnych uczuć, rozpuszczenie negatywnych energii, uleczenie fobii i depresji, samouzdrawianie, kreatywność...

Do tych ważniejszych z kolei należą: odtoksycznienie wszelkich relacji z innymi, zmniejszenie uzależnień, rozpoznanie manipulacji i gier innych w stosunku do nas, rozpoznanie własnych masek, powrót do własnej prawdziwości i przywrócenie harmonii z wszechświatem, lepsze rozumienie i ogląd własnego życia, wzrost asertywności i pewności siebie, kontaktu z własnymi uczuciami, uwolnienie się od pragnień, czyszczenie i umocnienie swej determinacji...

Do tych najważniejszych można by zaliczyć: rozwinięcie najgłębszych poziomów postrzegania mądrości duchowej, zacieśnienie bliskości z Bogiem i zatem przekroczenie religii i wyjście poza nią, postrzeganie jedności u podstaw wszystkich zjawisk, dystans do doczesności i ostateczne uwolnienie się od niej, dostrzeżenie Boga we wszystkim i w sobie, rozpoznanie kim naprawdę się jest jako Jaźń tożsama z Bogiem aż do całkowitego przekroczenia świata zmysłów i umysłu. W końcu dochodzi się do rozpoznania iluzji osobowości, indywidualności i świadomości, czyli Oświecenia. Aż odejścia w stanie Sudhasattwa, czyli bez potrzeby powracania, czyli Nirwany.

Wtedy jasno się dostrzega jako jedno i to samo: Odwieczną Prawdę, Rzeczywistość Buddów i Awatarów, To co jest poza wszelkimi zmianami, Jaźń, Prawdziwą Naturę Rzeczywistości, Tao, Odwieczną Zasadę, Pierwotne Światło, Źródło Stworzenia, Ducha Wiekuistego, Puruszę, Pana Śiwę, Absolut, Nieporuszonego Świadka, Pana Niebios poza wszelkimi atrybutami, Pierwotny Umysł, itd. Ludzie TEMU nadawali przeróżne nazwy na przestrzeni dziejów.
Swami P. SaiSiwa