wtorek, 19 marca 2013

O medytacji (cz. 2) - Odnalezienie Mistrza

Medytacja - 2013.03.19

O medytacji (część 2)

Odnalezienie Mistrza

Jest jeszcze jeden powód, dla którego medytacja jest tak powierzchowna w świecie zachodu pomimo swej popularności. Tym powodem jest fakt, że dzisiejsze umysły są tak słabe i pomieszane, że tylko tak niewiele są wstanie zrobić, a więc i zgłębić. Inaczej mówiąc, dzisiejsze umysły potrzebują uzdrowienia na bardzo podstawowym poziomie i myślenie o bardziej zaawansowanej medytacji jest dla nich jeszcze nie na miejscu.

Najpierw trzeba przyswoić pierwsze kroki i to jest fakt. Bez tego nie ma co nawet marzyć o następnych. Pojawia się jednak niebezpieczeństwo poważnych nieporozumień co do medytacji, z którym nie raz się spotkałem czy to rozmawiając z innymi o medytacji czy czytając. Otóż brak gotowości na głębszą wiedzę powoduje, że jest ona zapominana, że ginie ona w mrokach przeszłości i braku przekazu, gdyż nie ma komu jej przekazywać. To z kolei sprawia, że wydaje się, że nie ma czego przekazać, to znaczy iż nie ma żadnej dalszej wiedzy, że obecne płytkie rozumienie medytacji jest wszystkim czym medytacja niby jest. Takie myślenie to już poważny błąd a nawet nadużycie. Mistrzowie i Awatarowie przychodzą na Ziemię by tę wiedzę przypominać i zachęcać do dalszego wysiłku na tej drodze.

Nie da się samemu wymyślić czym jest medytacja na podstawie nawet najlepszych opisów. Tylko żywy kontakt z Oświeconym Mistrzem, czy Awatarem daje możliwość poprawiania swej techniki aż do doskonałości i uchronienia się od błędów czy utknięcia w jakimś zaułku. Jak mówiłem jest to obszar nieznany kiedy wychodzi się poza zakres pierwszych kroków. Pierwsze kroki są proste i zrozumiałe, ponieważ z samej zasady „pierwszych kroków” zaczynają się one w świecie doczesności, który dobrze znamy. Trudniej jest z następnymi, ponieważ dotyczą świata ledwie poznanego a potem, jeszcze dalsze kroki ukazują świat już zupełnie nieznany. Stąd przewodnik duchowy, który tę drogę dobrze zna jest wprost nieoceniony. Samym swym doświadczeniem widzi on znacznie więcej. Mistrz, a szczególnie Awatar przychodząc na Ziemię tylko sobie przypomina medytację a nie uczy się jej, nawet gdyby miał fizycznego nauczyciela.

W moim przypadku, wiele lat temu uczyłem się medytacji ZEN jako buddysta, potem poznałem z książek nieco medytacji kundalini. To co mogę powiedzieć teraz o tym, to ta wiedza była dosłownie niczym! Tak naprawdę tylko Sai Baba przez swoje pisma (Dhjana Wahini, polecam) dał mi prawdziwe wyjaśnienie procesu i sensu medytacji, ale też tylko jej pierwszych kroków i ogólną zasadę całości procesu. Resztę musiałem odkrywać sam. Na szczęście Sai jest moim wewnętrznym mistrzem, nie tylko zewnętrznym, poprzez książki. Wewnątrz Bóg prowadzi indywidualnie. To jest wspaniałe, jednak na zewnątrz wciąż pozostaje wrażenie, że medytacja to płytka praktyka mająca na celu uspokojenie i zrelaksowanie umysłu. Wielu wtedy sobie myśli: „skoro to uspokojenie i zrelaksowanie umysłu, to ja potrafię się uspokoić i zrelaksować, i mam na to przyjemniejsze sposoby”. Jest to odwrócenie roli medytacji, bowiem zrelaksowanie umysłu to jedynie element konieczny do rozpoczęcia medytacji właściwej, a nie jej cel. To tak jakby pierwszoklasista stwierdził, że celem edukacji jest nauka alfabetu, a skoro go mama już nauczyła, to on już nie musi w ogóle uczęszczać do szkoły.

Mamy dziś tak wielu „mistrzów” medytacji z dyplomami (!), którzy postąpili jak owy pierwszoklasista. W istocie nie wiedzą nic o głębszym procesie i wiedzy o Jaźni. Nie rozwinęli mądrości a robią kursy i każą sobie za to płacić. To zwykłe oszustwo! Nawet nie osiągnęli Oświecenia, to w takim razie czego właściwie oni uczą! W takiej sytuacji, aby uniknąć oszukiwania innych powinni oni właściwie nazwać to co robią. Siebie nazwać terapeutami a nie Mistrzami medytacji, zaś kurs nazwać nauką siedzącej relaksacji. Wtedy wiadomo o co chodzi i staje się to uczciwe. Medytacja to nie jest siedzenie ze skrzyżowanymi nogami i dla uspokojenia myśli patrzenie w jeden punkt. To tylko forma zewnętrzna, nic poza tym. Te formy dotyczą tylko ciała i psychiki i nic więcej. To samiuteńki początek. Oto dlaczego tak ważne jest odszukać dla siebie prawdziwie kompetentnego nauczyciela, Oświeconego Mistrza medytacji a potem się Go mocno trzymać, gdyż przeprowadzi on przez wszelkie zawieruchy, które sprawi ci twój własny umysł i emocje.

Tak naprawdę dusza uwielbia medytować o Bogu i wtedy przebywa w najwyższej duchowej błogości, anandzie. Medytowanie o Bogu dla duszy jest niczym pokarm dla ciała. Dusza odsunie wszelkie przyjemności ciała i umysłu tylko dla medytowaniu o Bogu i tak by mogła spędzić wieczność w bezruchu i nie nudząc się przy tym ani sekundy. Tak wielka jest to rozkosz. To dotyczy każdej duszy bez wyjątku. To osiągnięcie piątego ciała subtelnego anadamajakosza. Wtedy umysł dostaje swój udział w tej boskiej rozkoszy i nazywa się to samadhi. Ciało również dostaje swój udział w błogości, dostaje go od umysłu. A mimo to nie jest to koniec drogi medytacji. Jeżeli więc wciąż unikasz medytacji, albo do niej się zmuszasz, to wyobraź teraz sobie jak daleko jesteś od kontaktu z własną duszą, to znaczy z własną wyższą świadomością. Jak bardzo zaś jesteś uwikłany w iluzję zmysłów, świadomość ciała oraz pragnień umysłu. Nawet ta wielka błogość duszy nie jest końcem drogi medytacji, czeka jeszcze przecież ostateczne Oświecenie, coś czego nie w sposób opisać...
Swami P. SaiSiwa